Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do rąk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do rąk. Pokaż wszystkie posty

środa, 18 września 2013

Żurawinowo-cytrynowa bomba dla dłoni - Pat&Rub Rewitalizujący Balsam do Rąk - recenzja

Skóra moich dłoni nie jest zbyt wymagająca jeśli chodzi o pielęgnację, szczególnie w okresie letnim, jednak ma tendencje do wysuszania i bez względu na porę roku jest po prostu szorstka. Przez mój żywot przewinęła się niezliczona ilość lepszych lub gorszych smarowideł do rąk, chociaż jeśli mam być szczera, najlepiej wspominam bezimienny, glicerynowy krem do rąk o zapachu cytryny, który jakieś 15 lat temu mój tata przynosił z pracy (tak, tak, takie były czasy, że w pracy dostawał kremy do rąk w ilości hurtowej). Żaden ze stosowanych później drogeryjnych cudów mu nie dorównał, aż do dnia gdy w moje ręce trafiła próbka Rewitalizującego Balsamu do Rąk Pat&Rub z żurawiną i cytryną. Dla mnie to było jak objawienie, cud nad cudami, w którym zakochałam się od pierwszego miziania. Po zużyciu próbki z prędkością światła klikałam balsam na merlin.pl, gdzie jeszcze udało mi się natrafić na fajną promocję i kupiłam balsam za jakieś 25 zł (normalna cena 39 zł). 


O tym jak omijałam P&R szerokim łukiem z uwagi na niezbyt ciepłe uczucia jakimi darzę osobę Pani Kingi pisać nie będę, po prostu pewnego dnia nadeszła ta chwila, kiedy uprzedzenia odłożyłam na bok i sięgnęłam po tą zgrabną, plastikową butelkę typu air-less, mieszczącą 100 ml balsamu do rąk. Opakowanie proste, praktyczne i przede wszystkim higieniczne dzięki pompce, która dozuje idealną ilość produktu na dłonie. Przy pierwszym użyciu musiałam ją rozruszać, ale przy późniejszym użytkowaniu ani razu się nie zacięła. Szata graficzna opakowania jest przyjemna dla oka, nienachalna, czytelna, zwyczajnie ładna :)






Na opakowaniu widnieje informacja, iż produkt jest w 100% naturalny, osobiście nie znam się na składach na tyle, żeby je dogłębnie analizować, ale dla zainteresowanych mam skład ze strony producenta, gdzie każdy składnik jest podlinkowany i krótko opisany:

AquaHelianthus Annuus (Sunflower) Seed OilCaprylic/Capric TriglycerideDecyl CocoateGlycerinCitrus Limon (Lemon) Fruit ExtractOlea Europaea (Olive) Fruit OilHydrogenated Olive OilPersea Gratissima (Avocado) Oil,Hydrogenated Vegetable OilVaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit ExtractCetearyl AlcoholGlyceryl Stearate,Stearic AcidCetearyl GlucosideParfumDehydroacetic AcidBenzyl AlcoholSodium HyaluronateSodium Phytate,Tocopherol (mixed)Beta-SitosterolSqualeneCitrus Medica Limonum Peel
OilCitralGeraniolCitronellolLinalool,Limonene. 


Krem ma bardzo przyjemną, dosyć lekką, kremową konsystencję, która świetnie się wchłania (chociaż to akurat jest sprawa indywidualna i zależna od kondycji skóry dłoni). Po nałożeniu kosmetyku na dłonie od razu czuję ulgę i nawilżenie, a skóra staje się wręcz aksamitna. Co ważne, to uczucie pozostaje nawet po myciu rąk, więc nie ma potrzeby ponownego kremowania po każdym spotkaniu z wodą, co czyni ten krem niezwykle wydajnym :) Stosuję ten balsam od blisko pół roku, po tym czasie moja skóra jest widocznie nawilżona, bardzo gładka i miękka w dotyku, rzadziej reaguje podrażnieniami i zaczerwienieniami.


Krem nie tylko świetnie działa na moje dłonie (już nawet nie pamiętam, kiedy wyglądały tak ładnie i zdrowo), ale też rozpieszcza mój zmysł węchu. Przyznam, że zapachy cytrynowe nie należą do moich ulubionych, niejednokrotnie po prostu cuchną, przywodząc na myśl kiepski odświeżacz do toalet lub w najlepszym przypadku Domestos. Ale nie tym razem, zapach jest cudownie soczysty, świeży, kwaskowy i orzeźwiający jak świeżo wyciśnięta cytryna. Nie jest duszący, na skórze utrzymuje się przez dłuższą chwilę, ale nie męczy. Jak dla mnie to najładniejszy cytrynowy zapach z jakim się spotkałam.

Podsumowując, Rewitalizujący Balsam do Rąk jest dla mnie rewelacją i tegorocznym odkryciem, sprawił, że mam ogromną ochotę zapoznać się z ofertą P&R bardzo dokładnie, póki co przeczesuję sieć, czytam mnóstwo recenzji i robię chciejlistę. Na razie w kolejce stoi balsam do rąk z serii Otulającej (jak on rozkosznie pachnie), a ja mam ochotę jeszcze na peeling do ciała z tej samej linii. A Wy co polecacie? Macie swoich ulubieńców w ofercie P&R?

środa, 5 czerwca 2013

Fruttini Cranberry Choc Hand Cream - krem do rąk żurawinowo-czekoladowy

Jakiś czas temu w poście zakupowym, pochwaliłam się bezczelnie zakupem kremu do rąk firmy Fruttini o zapachu żurawinowo-czekoladowym. Dzisiaj zapraszam Was na recenzję :)

Z marką Fruttini miałam już styczność jeszcze w czasach liceum, kiedy namiętnie stosowałam balsamy o zapachy toffi i wiśni z wanilią. Niestety później produkty zniknęły z drogeryjnych półek, by po latach znów cudownie się objawić w drogeriach Hebe :) Bez większego namysłu sięgnęłam po krem do rąk, akurat potrzebowałam nowej sztuki do pracy.



Krem zamknięto w poręcznej tubce o pojemności 50 ml, wykonanej z miękkiego plastiku, w związku z czym wydobycie produktu na nasze dłonie jest bardzo łatwe. Zamknięcie typu "klik" dozuje odpowiednią ilość kremu. Tubka dobrze leży w dłoni, nie wyślizguje się, a dodatkowo, dzięki apetycznemu nadrukowi na froncie, przyjemnie prezentuje się na biurku.

Konsystencja kremu jest jednocześnie lekka i dość treściwa, określiłabym ją dodatkowo jako śliską. Dobrze rozprowadza się na skórze, nie rozmazuje się po dłoniach i nie pozostawia na nich nieprzyjemnego, tłustego, czy lepiącego filmu, bardzo dobrze się wchłania.



Zapach to mocne połączenie intensywności i słodyczy czekolady z cierpką nutą żurawiny, początkowo zapach oszałamia, wręcz uzależnia, jest ciepły i otulający, pozostaje na dłoniach jeszcze długo po aplikacji. Niestety przy dłuższym stosowaniu ta cudowna mieszanka zaczyna męczyć, irytować, drażnić, staje się zbyt intensywna. Dla wrażliwych nosów może być nie do przyjęcia.

Ale w kremie do rąk nie o zapach chodzi, a o pielęgnację delikatnej skóry dłoni. I w tej kwestii Fruttini spisał się znakomicie. Po miesiącu używania moja skóra jest miękka, gładka, stała się aksamitna, nawet jej koloryt się poprawił,  zniknęły zaczerwienienia i podrażnienia. Skórki wokół paznokci stały się mniej widoczne i nie są już tak wysuszone jak dawniej. Jestem bardzo zadowolona z efektów, naprawdę widzę ogromną poprawę kondycji skóry rąk i na pewno jeszcze nie raz sięgnę po produkty Fruttini.

Skład:
AQUA (WATER), GLYCERIN, CETEARYL ALCOHOL, HYDROGENATED PALM GLYCERIDES, ETHYLHEXYL STEARATE, PHENOXYETHANOL, SORBITOL, DIMETHICONE, PARFUM (FRAGRANCE), SODIUM CETEARYL SULFATE, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, CARBOMER, YOGURT, ALCOHOL, MALTODEXTRIN, SODIUM HYDROXIDE, CAMELLIA SINENSIS (GREEN TEA) LEAF EXTRACT, VACCINIUM MACROCARPON (CRANBERRY) FRUIT EXTRACT, THEOBROMA CACAO (COCOA) EXTRACT, BENZYL ALCOHOL, BENZYL SALICYLATE.

Zgodnie z informacją producenta krem jest również dostępny w następujących wariantach zapachowych:
- Cherry Vanilla (wiśnia z wanilią),
- Ginger Passionfruit (imbir z marakują),
- Peach Pear (brzoskwinia z gruszką),
i ta ostatnia opcja kusi mnie najbardziej :D

Używałyście kosmetyki marki Fruttini? Krem do rąk, o jakim zapachu, chciałybyście używać? Na lato fajną opcją mogłoby być połączenie arbuza z miętą i limonką, jak myślicie?

Macie swoje ulubione kremy do rąk?