Hej!
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o zakupie przypadkowym, nieplanowany, a który okazał się jednym z najlepszych jakie poczyniłam w ostatnim czasie :)
Z limitkami Essence jestem ostatnio na bakier, przestałam je śledzić, bo te co podobały mi się najbardziej nigdy nie trafiały na nasz rynek, a te które trafiały, były rozgrabiane z prędkością światła, więc najczęściej podziwiałam puste standy. Kilkanaście dni temu wpadłam z niespodziewaną wizytą do Hebe, ot tak, akurat mijałam, a że dawno nie byłam, postanowiłam wejść. Podeszłam do szafy Essence i oczywiście zastałam ogołocony stand limitki Ice Ice Baby, no dobra nie do końca ogołocony, ponieważ mrugał do mnie samotny reprezentant wspomnianej limitki - pojedynczy cień do powiek w odcieniu chłodnego fioletu, który dumnie nosi na sowich plecach nr 01 a nazywa się: do the rittberger. Żal mi się tego nieboraka zrobiło, a że fiolet na powiekach kocham w każdym wydaniu (od matu po metal, od delikatne lawendy po głęboką śliwkę) przygarnęłam go do serca i powędrowałam z nim do kasy, płacąc za niego zawrotną cenę 8,99 zł. I uwieżci mi, jest to najlepiej zainwestowane 9 zł w moim kosmetycznym życiu :)
Cień ma 2,5 gr. i zamknięty jest w prostym, plastikowym pudełku. Nie opakowanie dodaje mu uroku, a wytłoczone na powierzchni cienia śnieżynki. Mnie takie detale kręcą i jeszcze bardziej zachęcają do kupna. Po prostu lubię ładne rzeczy :)
Konsystencja cienia okazała się rewelacyjna, cień jest miękki, lekko kremowy i bardzo przypomina mi cienie z paletek Sleek'a. Świetnie nabiera się pędzel, nie osypuje się, gładko nakłada się na powiekę oraz blenduje, nie pozostawia plam, smug, ani prześwitów.
Ale to, co zaskoczyło mnie najbardziej, to pigmentacja, która jest niesamowita i cudowny kolor. Wystarczy raz przeciągnąć pędzlem po powierzchni cienia by na oku uzyskać piękną taflę koloru i to taflę dosłownie, ponieważ cień cudownie opalizuje na różowo-fioletowo-srebrzyście, sprawia że oko nabiera blasku i jest widoczne, ale efekt końcowy nie jest tandetny. Cień nie wyciera się, nie blaknie w ciągu dnia, nie odkłada w załamaniu, ale tutaj muszę nadmienić, że nosiłam go na bazie, której używam absolutnie zawsze, tak więc nie wiem, jak zachowałby się solo.
Uwielbiam tego niepozornego malucha za piękny efekt i bezproblemową współpracę, z czystym sercem mogę go Wam polecić.
Jak wam się podoba?
PS. Uprzedzając prośby, nie będzie zdjęcia makijażu (przynajmniej na razie), ponieważ nie posiadam ani odpowiedniego sprzętu ani tym bardziej umiejętności, by pokazać Wam makijaż w taki sposób jakbym chciała, tzn. perfekcyjnie :D Mam nadzieję, że swatch wystarczy.
prawdziwa zima ;) brr
OdpowiedzUsuńnie jest to moja kolorystyka choć w pewnych, sprzyjających warunkach fajnie mozna ten kolorek wykorzystać :)
W takiej oprawie, nawet zima staje się przyjemniejsza :)
UsuńJa go trochę podrasowuję kreskę, nie jest wtedy taki słodki i pastelowy.
gdybym umiała używać cieni kupiłabym po takim zachwalaniu :)
OdpowiedzUsuńale ja z tych co to dwie lewe ręce w tej kwestii mają :)
As zdecydowanie poddajesz w wątpliwość swoje zdolności manualne, a próbowałaś? A może drzemie w Tobie demon makijażu, o którym jeszcze nie wiesz? Daj mu się rozwinąć :)
Usuńja nie umiem zrobic takich ladnych przejśc między cieniami :( nikt nigdy nie powiedział mi jak to sie robi
UsuńJa mam ostatnio ciągoty do róży i fioletów, jakoś wiosnę chyba czuję :)
OdpowiedzUsuńWiosna już tuż tuż, tak więc wcale Ci się nie dziwię, mnie już też ciągnie do pasteli :)
UsuńNa moich powiekach takie odcienie się nie sprawdzają:( Cieszę się, że Tobie udało się znaleźć ideał za takie niewielkie pieniądze :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co mnie bardziej cieszy, cena, jakość, czy połączenie jednego z drugim :)
UsuńŚliczny! :) Szkoda, że nie mam kiedy połazić spokojnie po sklepach, bo chętnie luknęłabym na te cienie w realu.
OdpowiedzUsuńPrzy dwóch maluchach to na pewno urwanie głowy masz, ale może uda Ci się wygospodarować chwilkę dla siebie i wtedy jak się puścisz po sklepach to nic Cię nie zatrzyma :)
UsuńŁadny ;-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba.
Usuńpiękny jest, a swoją drogą ciekawe, kiedy zmienią tę limitkę, bo faktycznie od kilku miesięcy jest we wszystkich szafach Essence, ogołocona na maxa :) i rozumiem Twój zachwyt, ja się tak cieszyłam, jak kupiłam w promocjach kremowe cienie Catrice Made To Stay – zapłaciłam niewiele, bo w sklepach pozbywali się resztek, a ja miałam cudne błyskotki na bogato :D
OdpowiedzUsuńPoważnie ta limitka stoi kilka miesięcy? O ja nieświadoma! Widać pisany był mi ten fiolet :) Ja się zawsze cieszę, kiedy za niewielkie pieniądze udaje mi się upolować kosmetyk, za który oddałabym i pół pensji i jeszcze nerkę dorzuciła w gratisie :P
UsuńPiękne wygląda :)
OdpowiedzUsuńWidziałam go ostatnio w Hebe. Kolor ładny, ale go nie wzięłam, bo wiem że bym z niego nie korzystała.
OdpowiedzUsuń