piątek, 26 lipca 2013

Balea - kupiłam, użyłam ... czy było warto?

Zanim w mojej głowie narodził się  pomysł na założenie Tęczowej Banieczki śledziłam kilka blogów i wiele razy trafiałam na nich na dwa magiczne słowa: Balea i DM. Kiedy Tęczowa Bańka ożyła a ja jeszcze bardziej zagłębiłam się w blogosferę, Balea krzyczała do mnie dosłownie z każdego bloga, a ja czytałam i marzyłam, marzyłam o swoich cudownie pachnących żelach, które umilą mi kąpiele. I w końcu stało się, dzięki magii internetu trafiły do mnie 3 żele Balei z limitowanej kolekcji: Brazil Mango, Hawaii Pineapple i Fiji Passionfruit.


Kiedy podziwiałam te cudownie kolorowe butle mojemu szczęściu nie było końca i czym prędzej przystąpiłam do użytkowania osławionych żeli :) Nie będę Wam pisała o składach, konsystencji i opakowaniach (wygodne i bardzo kolorowe), ponieważ blogosfera pełna jest baleowych recenzji, podzielę się za to moimi odczuciami związanymi z uch używaniem.

Przede wszystkim niezaprzeczalną zaletą żeli od Baeli są ich zapachy, apetyczne, soczyste, intensywne, umilają kąpiel i jeszcze długo utrzymują się w powietrzu. Na pierwszy ogień poszło Mango, które cieszyło mój nos swoją soczystością i słodkością do pewnego momentu, potem zaczęłam wyczuwać w nim jakąś chemiczną, drażniącą nutę, jednak nie na tyle, aby z niego zrezygnować. Kiedy Mango przywitało mnie dnem przyszła kolej na Ananasa i tu przepadłam bez reszty. Hawaii Pineapple to idealne połączenie kwaskowatości ananasa i słodyczy kokosa. Najpierw uderza nas cudownie owocowa ananasowa nuta by delikatnie przejść w egzotyczną słodycz kokosa, zapach jest intensywny i przenosi nas na Hawaje, kiedy go używam widzę piękne plaże, zielone palmy, błękit oceanu i tancerki hula  :) To mój ulubieniec i faworyt, pachnie obłędnie. Jestem w połowie butelki i nie chcę żeby się kończył.

Kolejną zaletą żeli jest wydajność, 300 ml butla wystarcza mi na miesiąc codziennych kąpieli, naprawdę niewielka ilość żelu na gąbce, starcza by żel pięknie się spienił i umył nasze ciało. A myje je porządnie, skóra jest oczyszczona i odświeżona, no i pięknie pachnie, chociaż tylko przez chwilę :)

Jednak żele posiadają dla mnie jedną, ale poważną wadę - okrutnie wysuszają mi skórę. Niestety po kąpieli moja skóra jest ściągnięta, szorstka, popękana (np. na łokciach) i bardzo swędzi - bez grubej warstwy masła do ciała się nie obejdzie. Zawsze byłam sucharkiem, ale teraz jestem sucharem totalnym i z żalem muszę z baleowych rarytasów zrezygnować. Tym samym trzecia butla żelu - Fiji Passionfruit trafia na rozdanie :)

Jednak mimo, że kondycja mojej skóry uległa pogorszeniu wcale nie żałuję, że Balea zagościła w mojej łazience, cieszę się, że mogłam spróbować jej produktów i sprawdzić, czy faktycznie są dobre i przyznam, że są i że trochę szkoda, że Balea nie jest dostępna np. w Rossmannach.

A Wy lubicie Baleę? Jakie macie swoje ulubione produkty tej marki?

30 komentarzy:

  1. jeszcze nie miałam styczności z tą firmą
    -zapraszam do mnie na nową notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy nie miałam z nią do czynienia, nie mam też suchej skóry ale bałabym się że i mój stan pogorszy się... ciągle noszę się z zamiarem zamówienia jej ale wciąż mam jakieś zapasy..

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam suchą skórę i nie odnotowałam by zele ten stan pogłębiały ;)
    uwielbiam je!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się zdziwiłam, że tak się stało. Ogromnie żałuję, bo są to naprawdę fajne żele :)

      Usuń
  4. nie próbowałam ich na razie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tych trzech nie miałam tylko Hawaii Pineapple. Polubiłam je, choć ideałami nie są.

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham ananaska koooocham gooo i oszczedzam bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam niestety przyjemności poznać się z tymi żelami, ale bardzo zachęciła mnie Twoja recenzja, mimo tego że wysusza:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja lubię Baleę - nie jest to jakiś totalny szał, ale niska cena i fajne zapachy są zachęcające. Nie zauważyłam dramatycznego wysuszenia skóry po tych żelikach, ale być może dlatego, że zawsze mam kilka żeli, których używam naprzemiennie lub dlatego, że prawie zawsze po kąpieli czymś się nawilżam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może spróbuję używać ich na zmianę z innymi żelami. O tym nie pomyślałam :)

      Usuń
  9. Zmartwiłaś mnie bardzo tą recenzją- mam taką ochotę na te żele ale mam strasznie suchą skórę. Chyba powinnam odpuścić ich zakup:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może akurat na mnie tak zadziałały. Spróbuj chociaż jedną butelkę, dla samych zapachów warto :D

      Usuń
  10. Ah narobiłaś mi ochoty na tego ananasa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. będę niedługo chyba w Berlinie i chętnie bym jakiegoś przygarnęła, ale skoro wysuszają skórę, to chyba się ich zaczynam bać :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno warto je spróbować, może u Ciebie nie wywołają nadmiernego przesuszenia?

      Usuń
  12. A ja uwielbiam Tą niebieska <3 i mam jeszcze mandarynkę :D

    OdpowiedzUsuń
  13. ❀ ✿❀ ✿❀ ✿❀ ✿❀ ✿❀ ✿

    mmm....ananas <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam jeszcze nic z tej firmy i bardzo z tego powodu ubolewam ;(

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie miałam, ale chciałabym kiedyś wypróbować Hawaii Pineapple ;)

    Pozdrawiam i obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musisz się pospieszyć, ponieważ to seria limitowana :(

      Usuń
  16. Nie miałam nigdy nic z tej marki, też do mnie nawołuje głośno, ale dałam sobie spokój;). Szkoda, że wysuszają skórę:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo żałuję, bo pachną wprost rozkosznie :)

      Usuń
  17. Mnie na szczęście tak bardzo nie wysuszają. Ja uwielbiam ten z gujawą (z normalnej serii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem, czemu na nie tak zareagowałam, może to też wina wody (nie ma co się oszukiwać, to co leci z kranu ciężko nazwać wodą)? Nie próbowałam tego z gujawą.

      Usuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)