poniedziałek, 10 marca 2014

Świeżo Malowane Poniedziałki - OPI The Spy Who Love Me

Kochani Wiosna przyszła! To już chyba oficjalne :) Wczoraj spacerowałam po lesie z kijkami tylko w bluzie i szaliku i nie zmarzłam, a przy okazji przeszłam 7 km ciesząc się leśnym spokojem i ciszą cudownie brzęczącą w moich uszach :) A Wy jak spędziliście weekend?

To teraz czas na prezentację dzisiejszego bohatera - Agenta w Służbie Jej Królewskiej Mości - OPI The Spy Who Loved Me z kolekcji Skyfall z 2012 r.


Szpieg to iście królewski odcień czerwieni z domieszką złotego pyłku, który nadaje lakierowi głębi, sprawia że w świetle pięknie migocze i przyciąga wzrok. Czasem, w zależności od oświetlenia, pokazuje swoją pomarańczową lub lekko różową naturę :D Mam wersję miniaturową (5 ml), więc miałam obawy przed jego nakładaniem, ponieważ z pędzelkami w miniaturach OPI bywa niestety różnie, na szczęście w tym przypadku pędzelek okazał się sprężysty, elastyczny i równo przycięty, więc nakładanie lakieru było czystą przyjemnością, emalia nie smużyła, nie zalewała skórek, dwie cienkie warstwy wystarczyły do pokrycia paznokci równomiernym, połyskującym kolorem. Lakier nie bąbelkuje, wysycha szybko na umiarkowany połysk, dla podkreślenia jego złocistego wnętrza proponuję nałożenie topu, co też uczyniłam :) Lakier wytrzymał na paznokciach 6 dni, delikatnie ścierał się na końcówkach. Zmywanie jest łatwe, nie odbarwia paznokci ani skórek. Jak dla nie chodzący ideał wśród czerwieni :)

Na zdjęciach (sztuczne światło): 1 warstwa Sally Hansen Nail Rehab X, 2 warstwy OPI The Spy Who Loved Me, 1 warstwa Saly Hansen Insta-Dry.






Jak Wam się podoba Szpieg z Agencji OPI? :)

PS. Podczas tworzenia dzisiejszej notki nie ucierpiało żadne zwierze, tło, które macie przyjemność oglądać, to poduszka wykonana ze sztucznego futerka :)

16 komentarzy:

  1. Całe szczęście, że wszystkie koty są całe :)
    Lakier jest przepiękny, z racji miłości do Bondów i czerwieni długo się nad nim zastanawiałam. Ostatecznie zrezygnowałam z zakupów i trochę żałuję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zobaczyłam zdjęcia, stwierdziłam, że jednak na wszelki wypadek zaznaczę iż futerko jest sztuczne :)
      Mnie się ta czerwień spodobała głównie z nazwy, ale jak nałożyłam ją na paznokcie to oszalałam z zachwytu :)

      Usuń
  2. Przywodzi na myśl landrynkę :) Mimo, że nie lubię czerwieni, to ten szczerze mi się podoba.
    Mam nadzieję, że wiosna już zawitała na stałe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Landrynka to jest to, świetnie to ujęłaś :)
      Też mam nadzieję, że to piękne słońce zostanie z nami minimum do października ;)

      Usuń
  3. a mi sie nie podoba :(
    myślalam, ze tło to jakies futro - moja babcia miala kiedys takie podobne, az zalegly sie mole i je zjadły :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. As, ranisz me serce na wskroś :( Następnym razem postaram się zmalować coś co Ci przypadnie do gustu :)
      Futro to podusia, taka milusia, lubię do niej przyłożyć główkę :)

      Usuń
  4. Bardzo ładny chociaż ja wolę bardziej żywą czerwień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo lubię ogniste czerwienie, ale tylko w wydaniu kremowym :)

      Usuń
  5. Kolorek średniawy. Wolę zdecydowaną i mocną czerwień bez dodatk ubrokatu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jestem fanką czerwieni na paznokciach, ale raczej w bardziej kremowym wydaniu ;)
    pees - :D hihi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kremowa czerwień to klasyka, którą też bardzo bardzo lubię :)
      Kotki są bezpieczne :)

      Usuń
  7. Lubie wszelkie czerwienie na paznokciach, wiec i taka rowniez bym nie pogardzila :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też chętnie przygarnęłabym wszystkie czerwienie świata :)

      Usuń
  8. Urodziwy z niego szpieg, jak sam Bond :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)