piątek, 15 marca 2013

Kolorowy zawrót głowy - kolekcja Inglot Color Play Lipstick + pędzelek nr 12S

Za oknem zimno, szaro, wstrętnie po prostu. Na szczęście drogeryjne półki uginają się od wiosennych nowości cieszących oko :) Wiosna zawitała też do salonów Inglota. Od początku marca dostępna jest nowa kolekcja szminek Freedom System Color Play. I jest to kolekcja naprawdę pełna kolorów, do wyboru mamy szminki we wszystkich kolorach tęczy: różowe, fioletowe, zielone, żółte. Dla mnie bomba :) Ok, może usta w kolorze żółtym czy zielonym nie sprawdzą się na ulicy, ale do sesji zdjęciowych będą idealne. Przyznam Wam się też w sekrecie, że w pierwszej chwili myślałam, że jest to kolekcja cieni do powiek :D

źródło: fanpage Inglota na portalu www.facebook.com
Obiecałam sobie, że przy najbliższej wizycie w Inglocie obejrzę sobie te kolorowe cuda. Jak powiedziałam, tak zrobiłam i jak się domyślacie na oglądaniu się nie skończyło :) Wyszłam z salonu bogatsza o trzy nowe szminki i pędzelek. Przygarnęłam 3 kolory: 96, 97 i 98, czyli nie zaszalałam, ale z drugiej strony gdybym pojawiła się w pracy z intensywną żółcią na ustach podejrzewam, że wzbudziłabym niezdrowe zainteresowanie, żeby nie powiedzieć sensację :) Do wkładów (każdy za 12 zł) dokupiłam potrójną kasetkę oraz pędzelek do nakładania szminki nr 12S.


Kolory szminek są po prostu obłędne! Żywe, bardzo intensywne i świetnie napigmentowane. Idzie wiosna, a ja mam postanowienie, żeby ożywić swój makijaż, dodać mu koloru i odrobiny szaleństwa (oczywiście w ramach rozsądku) i jestem pewna, że te szminki mi w tym pomogą. Najbardziej podobają m się te z nr 96 (jasna, cukierkowa fuksja) i nr 97 (ciepły, koralowy pomarańcz), nr 98 jest nieco ciemniejsza niż nr 96 i ma w sobie domieszkę fioletu, mam pewne obawy co do tego, czy będzie mi w niej dobrze, ale zobaczymy, wiosna przed nami, mam jeszcze chwilę na jej oswojenie.




na wszystkich zdjęciach od prawej: nr 96, nr 97, nr 98
  
Dodatkowo do szminek dokupiłam pędzelek do ich nakładania, żeby nie dłubać palcem we wkładach. Poza tym, przy tak intensywnych kolorach ważne jest żeby kolor był nałożony precyzyjnie, a przy nakładaniu szminki palcem raczej trudno mówić o precyzji :)
Pędzelek okazał się zakupem trafionym w 100%, jest mały, gęsty, miękki i faktycznie bardzo precyzyjny. Do tego dzięki sprytnie zamaskowanej skuwce, z długiego pędzelka robi nam się małe metalowe cacko, które bez problemu możemy schować w torebce i mieć zawsze przy sobie.



Z zakupów jestem naprawdę bardzo zadowolona :)

Co myślicie o nowej kolekcji inglotowych szminek? Skusiłybyście się np. na zieloną szminkę?


13 komentarzy:

  1. nr.97 strasznie mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybrałaś chyba najbardziej spoko kolory.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też w pierwszym momencie myślałam, że to cienie do powiek. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przystąpiłaś do projektu. ;* Info wysłane na maila. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Szminki wyglądają baardzo zachęcająco, piękne kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja! Akurat robiłam wczoraj zakupy w Inglocie. Szkoda, że ich nie zauważyłam :-(

    OdpowiedzUsuń
  7. ta środkowa szminka mnie kusi:)
    P.S. Zaprasza do zabawy w Liebster Blog Award, szczegóły u mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  8. śliczne, a za ile kupiłaś ten pędzelek, bo musze sobie sprawić taki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pędzelek kosztuje 38 zł, ale dostępna jest również mniejsza wersja, wysuwana automatycznie za 19 zł.

      Usuń
  9. Bardzo fajne łupy. Sporo słyszałam o tych tęczowych kolorach z Inglota. I faktycznie, mnogość barw zachwyca. Opinie są w zasadzie pozytywne. Szkoda tylko, że kolorki nie są bardziej trwałe, ale chyba i tak można im to wybaczyć z uwagi na szokującą gamę kolorystyczną. Każdy znajdzie coś dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)