piątek, 4 stycznia 2013

Z cyklu: "Moja Mała Obsesja" - cz. II - L'Oreal Color Infaillible

Cześć!

Dzisiaj mam dla Was swatche cieni L'Oreal Color Infaillible, które posiadam w swojej kolekcji. Na chwilę obecną mam 9 (!) kolorów i na razie nie zanosi się na powiększenie zbiorów ponieważ L'Oreal póki co nie ma nowych odcieni w ofercie, a poza tym kolekcje limitowane trafiają do naszego kraju wybitnie rzadko. W każdym razie nowych nie szukam, musi mi wystarczyć to co mam :)

Color Infaillible trafiły na nasz rynek w drugiej połowie 2011 roku i od razu zapragnęłam je mieć. Przede wszystkim ciekawa byłam konsystencji, która miała łączyć w sobie cienie pudrowe i kremowe. Zanim w końcu zdecydowałam się na zakup pierwszego słoiczka minęła mi promocja w Rossmannie i zapłaciłam standardową cenę, która niestety mała nie jest. Pierwsze użycie wywołało u mnie zachwyt, euforię i prawdziwą miłość do tego kosmetyku. Od tego momentu co jakiś czas do mojego kuferka trafiało nowe opakowanie cieni. :)

Opakowanie: cienie zamknięte są w ładnym, przezroczystym, płaskim słoiczku z "podglądem na żywo" na spodzie. Pudełeczko ma dużą zakrętkę oraz dodatkową wkładkę w środku do ubijania cieni, gdyby się pokruszyły. Po odkręceniu mamy łatwy dostęp do cienia, można łatwo operować palcem, żeby wydobyć cień.

Konsystencja: jest bardzo ciekawa, ni to mus, ni to krem, ni cień w kamieniu. Cienie są suche ale miękkie, łatwo nabierają się na palec. Dobrze rozprowadzają się po powiece, najlepiej nakładać je właśnie palcem.

Kolor i trwałość: cienie są bardzo mocno napigmentowane o metalicznym wykończeniu. Można nimi uzyskać i delikatną, połyskującą mgiełkę i mocną taflę koloru. Są bardzo trwałe, ja mimo wszystko używam pod nie bazę, ale tylko i wyłącznie dlatego, że mam tłustą powiekę z której wszystko spływa w ciągu sekundy. Z bazą trzymają się cały dzień. Ciekawe jest to, że nie można ich zmyć wodą, natomiast usuwa się je błyskawicznie każdym kosmetykiem do demakijażu. Nie ma mowy o tarciu powieki, raz dwa i mamy czystą skórę :)

A teraz obiecane "słocze" :D

004 - Forever Pink

002 - Hourglass Beige

009 - Permanent Khaki

005 - Purple Obsession

024 Bronze Divine

021 - Sahara Treasure

012 - Endless Chocolat

039 - Magnetic Coral

039 - Metallic Lilac

od lewej: Forever Pink, Hourglass Beige, Permanent Khaki, Purple Obsession, Bronze Divine, Sahara Treasure, Endless Chocolat, Magnetic Coral, Metallic Lilac

Używacie tych cieni? Lubicie je? Może macie swoje ulubione odcienie? Chętnie się dowiem jak te cienie się u Was sprawują.

3 komentarze:

  1. Połowy tych odcieni nie umiem znaleźć w swoich drogeriach :( A szkoda, bo ten koral i Sahara Treasure wyglądają bardzo ciekawie. Będę musiała się mocno porozglądać ;)

    Mam Metallic Lilac i Endless Chocolat - oba lubię bardzo, szczególnie za konsystencję :) Gdyby tylko kosztowały nieco mniej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, cena mogłaby być niższa, albo Rossmann mógłby częściej organizować 40% obniżki na makijaż :D

      Jeśli jesteś zainteresowana jakimś kolorem, daj znać, może uda mi się jeszcze gdzieś wygrzebać. Chociaż z Sahara Treasure może być ciężko bo to była jakaś świąteczna kolekcja z 2011 r.

      Usuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)