środa, 29 maja 2013

Recz o skutecznym doprowadzaniu mnie do szału...

Dzisiaj, przy okazji kolejnej wizyty i zakupów w Rossmannie, dostałam piany na ustach kiedy z szafy Rimmela musiałam wyciągać najgłębiej upchaną sztukę Apoocalips, ponieważ wszystkie egzemplarze z przodu były pootwierane! No szlag mnie trafił, krew zalała (a wiedzieć musicie, że dziewczę ze mnie nerwowe) i mimo, że obiecałam sobie nie wylewać nigdy żółci na blogu, dzisiaj jestem zmuszona swoje żale wylać i upuścić nieco jadu, bo nie wytrzymam!

Grzebiąc przy błyszczykach i jednocześnie będąc trącaną koszykiem, a to w kolano, a to w szacowne moje litery cztery, poza wrzaskiem na usta cisnęły mi się dwa pytania: Czy słowo "przepraszam" jako takie zostało wykreślone z języka polskiego? i drugie: Gdzie do cholery podziała się kultura?

Kwestia 1: Tester. A co to takiego?

Tak sobie myślę czy ludzie w ogóle zdają sobie sprawę z tego, że zachowują się niejednokrotnie gorzej niż ludzie pierwotni?! Przykład? Proszę bardzo. Nie dalej jak dwa dni temu, również będąc w Rossmannie, sięgnęłam po pomadkę (z góry wiedziałam jaki kolor i jakiej marki). Capnęłam ją czym prędzej, bo na plecach leżała mi już jakaś otumaniona promocją kobieta. Idę z nią do kasy, tzn. z pomadką, nie z kobietą, ale coś mnie tknęło i przyjrzałam się jej bliżej, patrzę, że skuwka jest niedomknięta, otwieram. I co zastaję? Pogryzioną pomadkę ze śladami zębów i powbijanych pazurów!! Nie wiem jak Wy, ale ja za szminką na zębach nie przepadam, a jeśli ktoś chciał się pożywić to polecam raczej pączka lub ewentualnie zdrową opcję - jabłko. WTF! I uwierzcie mi, że to nie była pierwszy raz kiedy zastałam szminkę w takim stanie. Testery były do każdego produktu i do każdego koloru, więc tym bardziej jest to dla mnie niezrozumiałe. Tak ciężko rączką sięgnąć po opakowanie z napisem TESTER?! Jak widzę jak klientki drogerii/perfumerii macają wszystko, co popadnie, to mam ochotę złapać za wiecheć kłaków na łbie i na kopach wynieść ze sklepu! No ja tego nie pojmuję i chyba nigdy nie pojmę, jak można zmacać dajmy na to pięć pomadek i wybrać ostatecznie szóstą, nieskalaną choćby spojrzeniem, o dotknięciu nie wspominając. Zawsze, ale to zawsze sięgam po testery, po coś zostały wymyślone i apeluję do "Palców Grzebalców" - zaprzestańcie macania i wtykania łap, pazurów, zębów do wszystkiego co stoi na półkach, ktoś chce kupić świeży produkt, nie z waszymi zarazkami i bakteriami w środku! A jak zmacasz to weź to co zmacałaś/eś, a nie odkładaj. O pół paczki zjedzonych cukierków, które kupiłam (tak wypchanej papierkami, że nikt by się nie zorientował, że połowy nie ma), lub spróbowanym napoju pisać Wam nie będę, bo mi ciśnienie skoczy do mniej więcej 230.

Kwestia 2: Porządek na półkach.

Miałam taki epizod w życiu, że pracowałam w handlu i to jest naprawdę ciężki kawał chleba, a w szczególności kontakt z klientem. O swoich perypetiach pisać Wam nie będę, ale wiem jak ci ludzie w tych sklepach są umordowani i co znaczy nawet jedno miłe słowo, uśmiech, czy drobna pomoc ze strony klienta. Kiedy wchodzę do sklepu (dajmy na to H&M, drogeria, supermarket) mam ochotę krzyczeć, kiedy widzę ciuchy, kosmetyki czy produkty spożywcze pieprznięte jak komu pasuje. Ludzie chyba nie mają świadomości, że kiedy wrota Bram Niebieskich (czytaj galerii handlowej) o 22.00 zostaną zamknięte dla spragnionych wrażeń klientów, ktoś w tych sklepach zostaje i sprząta cały ten burdel! Ten ktoś, to masło rzucone na pieluchy musi przełożyć, ciuchy zmiędolone na stercie w przymierzalni musi poskładać i odwiesić, pomieszane pasty do zębów na nowo poustawiać. Kiedy kupuję ciuchy zawsze zdejmuję je z wieszaków i najpierw w kasie poddaję wieszaki a potem ciuchy, czy kiedy coś przymierzam, to w 99% odnoszę na miejsce, a jak w tym 1% mi się nie chcę, to odwieszam na wieszak w przymierzalni. W supermarketach kiedy biorę coś zapakowanego w pudło np. kawy Dolce Gusto pakowane w kartonie po 3, zawsze biorę dodatkową pojedynczą sztukę żeby kasjerowi było łatwiej naliczyć, niż szarpać się z tekturą, a jak stwierdzę, że masło mi nie potrzebne, to nie odkładam go na plastikach gdzie jestem, tylko lecę z powrotem do lodówki. I naprawdę zdarzyło mi się w takich przypadkach najpierw zobaczyć zdziwienie, a potem usłyszeć szczere: dziękuję! I to jest bezcenne.

Kwestia 3: Kultura osobista.

Mam wrażenie, że żyję w świecie, który zapomniał co to uprzejmość, grzeczność, generalnie kultura. Kocham po prostu, kiedy ktoś w kolejce tłucze mnie po nogach koszykiem, albo wjeżdża w cztery litery wózkiem, jakby to cokolwiek miało przyspieszyć. Leci ta gawiedź przed siebie, na nic nie zważa, potrąci, uderzy, na nogę nadepnie i nawet "przepraszam" nie powie. Dramat! Uwielbiam też jak np. zastawi całą/całym sobą i wózkiem półkę i czyta skład wody mineralnej, a Ty chcesz capnąć ulubiony ser żółty i takiemu delikwentowi między nogami albo pod pachą musisz się przecisnąć, bo za nic w świecie się nie przesunie, nawet jak najpierw powiesz "przepraszam" a potem płynnie przejdziesz do "spieprzaj dziadu". Nic, stoi i się nie ruszy. (Tak właśnie miałam dzisiaj w Rossmannie, myślałam, że mnie coś trafi). Ubolewam nad takim zachowaniem, liczy się tylko własny interes, nie ma miejsca dla drugiego człowieka :(

Ech... Ulałam "nieco" jadu, musicie mi to wybaczyć, ale wydaje mi się, że jest to ważna kwestia. Niby nic, ale to potrafi uprzykrzyć życie, i staram się mieć gdzieś z tyłu głowy słowa: "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe" a codziennie spotykam się z wręcz odwrotną postawą. I to mnie boli, bo nie tak zostałam wychowana, nie tego mnie uczono i czasem naprawdę mam problem z odnalezieniem się w takich sytuacjach. Oglądałyście "Dzień Świra" z rewelacyjnym Markiem Kondratem? Ja się czuję właśnie tak, jak brawurowo odgrywany przez niego Adaś Miałczyński.

Ciekawa jestem Waszych opinii i zakupowych "przygód".

Dla poprawy humoru idę pooglądać sobie moje Rossmannowe zakupy :) Chcecie post ze wszystkimi zdobyczami, czy macie już dość sprawozdań z polowań na 40% promocji?

Pozdrawiam Was ciepło!
E.

19 komentarzy:

  1. parsknełam śmiechem kilka razy jak to czytałam, dziś właśnie skarżyłam się koleżance że chciałam kupić pomadkę a testery i nowe wyglądały jakby je ktoś ugryzł! ;D masz rację we wszystkim co napisałaś, ja zawszę korzystam z testerów, czasami sprawdzam czy coś wcześniej nie było otwierane, jakiś czas temu widziałam jak dziewczyna się psikała wodą toaletową i nie był to tester.... czasami ( a może dość często) ludzie nie mają wyobraźni i robią coś nie myśląc. Co do porządku na półkach to tak samo szczególnie w sklepach, akurat miałam przyjemność na dziale dziecięcym układać ubranka w kółko ( bo musiało być cacy wszystko) i to można było robić do usranej śmierci bez przerwy, już sobie wyobrażam składanie normalnych ubrań.. koszmar... i zawsze odwieszam na miejsce. Brak kultury świadczy o człowieku, tylko że przez takich ludzi skacze ciśnienie i to nie jest zdrowe a oni mają wszystko gdzieś........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie wplotłam trochę humoru w moją "opowiastkę" :) Cieszę się, że Cię rozbawiłam :D Niestety brak wyobraźni boli najbardziej i jeszcze postawa psa ogrodnika, sam mieć nie może to i drugiemu nie da. Ech...

      Usuń
  2. zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.... ja dziś pomknęłam do Rossa po biały cień MNY Tattoo i oczywiście jeden jedyny tego koloru słoiczek był odkręcony a w środku piękny odcisk czyjegoś palucha A BYŁY TESTERY! wezwałam Panią z obsługi i poprosiłam o sprawdzenie czy w szufladzie jest niezmacany egzemplarz, na szczęście był i przy okazji ucięłam sobie pogawędkę z Panią na temat macania kosmetyków i Pani mi powiedziała, że ochrona nie może klientom zwracać o to uwagi... dlaczego tak jest - nie potrafiła mi powiedzieć... mam wrażenie, że tego się z narodu nie wypleni i nie mamy co sobie szarpać nerwów, trzeba bacznie sprawdzać kosmetyk, który chcemy kupić i już... :-///

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może? Chyba tylko w Rossmanie takie rzeczy. W każdej innej drogerii ochrona może a nawet powinna zwracać na to uwagę i wiele razy kablowałam na inne klientki ochroniarzom i byli mi wdzięczni bo dzięki temu parę groszy więcej im wpadało do kieszeni, bo jeśli ktoś nie kupi takiego produktu to jest traktowany jak złodziej i bardzo dobrze.

      Usuń
    2. To ciekawa jestem co im wolno, bo kiedy wchodzę do Rossmanna to mi ochroniarz dyszy w kark i "siedzi na ogonie" i bacznie obserwuje każdy mój ruch! Fajnie, że udało Ci się dorwać świeżą sztukę :D

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o podpunkt 1...
    Zakupiłam "wake mu up" rimmela.Już nawet nie mówie, jak trudne było dopchanie się do półki z podkładami bo każda ze stojących tam Pań rozmawiała z koleżanką zamiast np wziąc i wypróbować testerem podkład, korektor czy inne produkt. No bo po co? Nie dośc że ludzi od chuchu to jeszcze pogadam sobie przy półce gdzie największy ruch... heh. Już nawet nie patrząc na to...sięgam po tester, próbuje, patrze ok odcien 100 ivory idealny. Chce wziąc podkład o takim odcieniu, ale chwila chwila, nie ma? No przecież, bo po co. Jakaś zapewne bardzo inteligentna Pani, bądz dwie albo i więcej poprzekładały odcienie po całej plastikowej paletce więc każdy odcien stoi gdzieś tam czyli nie na swoim miejscu. W końcu wśród 6 odcieni bodajże, znalazłam swój. I najpierw miałam myśl - sprawdz czy jakaś kobieta nie otwierała i nie używała. Patrze i co? Cały dozownik upaprany podkładem. Myśle cóż super. Chce znaleźc inne opakowanie. Jeeest znalazłam, odsuwam się a tu podchodzi jakiś człowieko-kobiet który pochodzi jak nic od małpy (które nawiasem mówiac są chyba od niej mądrzejsze i napewno mają większą kulturę osobistą) i wyrywa mi podkład z ręki twierdząca, że ona chciała go wziąć. No ale hola hola, byłam pierwsza? Cóż o mało mnie nie pobiła więc odpuściłam 15 minutową kłótnie, dałam jej podkład. Kolejne minuty spędziłam na szukaniu mojego odcienia. Niestety nie znalazłam. jednak wpadłam na genialny pomysł - pani ekspedientka! Podeszła zapytałam i dostałam prosto z szyflady czyli małego schowka mój idealny odcien, nie używany, nie dotykany - IDEALNY! :)

    co do punktu 2 - fakt ludzie nie mają kultury, ale są to ludzie którzy nigdy np nie pracowali, żyją w kieszeni rodziców, a porządek to dla nich ostatnia rzecz jaką by polubili.

    punkt 3. - mam to samo wrażenie co ty... pchają się, łokciami biją, przejeżdża ją wózkami i nawet "przepraszam nie powiedzą". Heh cały naród Polski :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym chyba takiej kobicie w mazak strzeliła, albo tak jak Ty odpuściła sobie szarpaninę, koniec końców Twoje było na wierzchu :D

      Niestety, my jako naród nie dorośliśmy jeszcze do Europy i mam wrażenie, że zamiast się do niej zbliżać, oddalamy się od niej coraz bardziej.

      Usuń
  4. Losie, skąd ja to znam.. Stałam wczoraj w ross bo oglądałam lakiery :p i obok mnie dwie laski oglądały tusze.. otwierały je i jedna do drugiej z zalem "on jest wyschniety" ;C echhhhhhh! i znam te wszystkie sytuacje które opisujesz...;/ Polska to nie kraj na moje nerwy...i tyle. Nie martw się, ja też wczoraj troche jadu spusciłam... ;c odrazu lepiej sie na duszy robi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem żółci trzeba dać ujście :) A akcja z tuszami to już standard :) Zawsze mam ochotę powiedzieć w takiej sytuacji: To po cholerę otwierasz?

      Usuń
  5. Bardzo trafne spostrzeżenia! Jeśli chodzi o testery - w przypadku szminek często zdarza się tak, że niestety są one zużyte, czyli na półkach leżą puste opakowania.. Nie bronię tu oczywiście testerek*, które żywią się pomadkami (ohyda!), ale chcę zwrócić uwagę na to, że często to sklep "sam się o to prosi" przez takie zaniedbanie. Szczególnie Rossmann. Jednak powtarzam, nie usprawiedliwia to pań, które używają pełnowartościowych produktów w sklepie.

    Jakby nie było, cieszmy się, że mamy coś takiego jak testery - nawet jeżeli czasem są zużyte. Mieszkałam przez jakiś czas w USA i każda wizyta w drogerii była dla mnie czystą loterią, bo na miejscu zwyczajnie nie było możliwości żeby sprawdzić choćby kolor albo konsystencję danego produktu. Jakby Ameryka nigdy nie słyszałam o czymś takim jak TESTER :). Jednak tam nie ma najmniejszych obaw, że po odejściu od kasy okaże się, że nasza szminka zamiast znajdować się w opakowaniu, to rozkłada się pod paznokciami "testerek" albo zdobi ich zęby. Tam WSZYSTKIE kosmetyki są tak szczelnie zapakowane, że nawet w domu nie mogłam ich otworzyć bez użycia nożyczek albo nożyka. Np. maskary, eyelinery są pakowane w tekturowe opakowania, pudry są owinięte folią itd. Czyli jak chciałam dobrać kolor pudru to miałam nie lada zagadkę, jak to zrobić, bo na opakowaniu nadrukowany był numerek, który nic mi nie mówił, testerów brak, a o otwarciu pudełeczka i zerknięciu jaki to kolor nawet nie było mowy z uwagi na jego szczelne zabezpieczenie.

    W Anglii też spotkałam ten system. Nie wszędzie i nie zawsze ale w Polsce ciężko coś takiego uświadczyć. W drogeriach panuje pełna samowolka. Miejmy nadzieję, że się to zmieni.

    A co do punktu 3, to nie chcę generalizować, ale dźganie ludzi koszykami bez mówienia "przepraszam" jest takie polskie... Nawet mój chłopak, który jest Anglikiem to zauważył :D.

    *testerki - mniemam, że są to gimnazjalistki, które z braku konstruktywnych zajęć spędzają dnie w galeriach handlowych i mimo, że wiedzą, że i tak NIC nie kupią, bo nie mają pieniędzy, to i tak muszą wypróbować wszystkie kosmetyki bez zwracania uwagi na to czy jest to tester czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że tak jest w USA, a to ciekawe. Wiele świata nie zwiedziłam, ale np. w Sephorach w Paryżu jest taki porządek na półkach, kultura i chęć niesienia pomocy u obsługi, że prawie padłam z wrażenia :)

      Usuń
  6. Tyle, że w USA możesz oddać każdy kosmetyk, nawet jeśli w połowie go zużyjesz i po prostu stwierdzisz, że to nie to. Więc nie muszą mieć testerów, a ich szczelne opakowania to zbawienie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie dziwię się, że nie mają testerów. Idź u nas w drogerii coś wymień, nawet jak Ci pół skóry z twarzy odpadnie to nie ma przeproś. Nie wymienią, nie przyjmą zwrotu.

      Usuń
  7. uśmiałam się ze sposobu w jaki to opisałaś, ale faktycznie to horror co teraz się wyprawia - pewnie to był główny czynnik, który sprawił, że nie wybrałam się na tę jakże kuszącą promocję -40% w rossmannie. I jakoś po Twoim wpisie nie żałuję, że nie poszłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wywołałam uśmiech na buzi :) Ja się wybrałam, ponieważ na ostatniej takiej promocji upolowałam tylko jedną rzecz, z której na dodatek nie jestem zadowolona, więc tym razem robiłam kilka podejść. Przy następnej takiej promocji będę robiła nalot na Rossa o 7 rano :D

      Usuń
  8. racja, dlatego ja w rossmanie kupiłam praktycznie tylko lakiery:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak kupowałam lakier Rimmela prawie zostałam stratowana przez kilka kobiet i ich partnerów, którzy dzielnie towarzyszyli im w roli ochroniarzy :)

      Usuń
  9. Zgadzam się co do literki!
    Ja nie wiem, jak to się dzieje, że ludzie coraz bardziej chamscy, bezczelni i bez szacunku dla drugiej osoby... Ja zostałam wychowana inaczej niż to, co powszechnie się teraz na ulicach widzi, podnoszę kupkę po swoim psie, odwieszam ubrania w sklepie, macanie kosmetyków to jest gruba sprawa, ja dostaję joba, jak wchodzę do Rossmana i widzę babeczki prawie wylizujące zawartości kolorówki...
    Czasem zastanawiam się, czy to może ja jestem jakaś dziwna, skoro nikt inny nie zwraca na takie rzeczy uwagi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie, czy to ja jestem dziwna, towarzyszy mi zawsze w takich sytuacjach, bo skoro innym to nie przeszkadza, to może ze mną jest coś nie tak?

      Usuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)