czwartek, 11 kwietnia 2013

Essence Sun Club - Shimmer Bronzing Powder - kol. nr 20 suntanned

Wiosna póki co idzie do nas bardzo wolno, ale słonko wygląda od czasu do czasu spoza tych okropnych chmurzysk, muskając ciepłymi promykami nasze spragnione słońca twarze :) Już niedługo nasze buzie złapią pierwszą, lekką opaleniznę, ale na razie ten upragniony, zdrowy brąz musimy sobie wyczarować same :)

Nie wiem jak Wam, ale mnie znalezienie dobrego brązera przysparza samych problemów. Przez moją kosmetyczkę przewinęło się już parę kosmetyków brązujących i póki co, żaden się nie sprawdził :( Nie wiem czy to wina kolorów, czy mojej nieumiejętności ich dobrania? Nawet nie chodzi o to, że jeden za ciepły inny za chłodny, tylko o to, że brązera na mojej twarzy po prostu nie widać... Mój naturalny kolor włosów to taki popielaty blond ze złotymi reflekasmi, ładny ale nijaki, do tego jasna cera ze skłonnością do zaczerwienień i w ogóle w tonacji różowej (czemu natura nie obdarzyła mnie piękną oliwkową cerą, no czemu?), w związku z tym rok temu postanowiłam zostać brunetką i teraz mogę pochwalić się czupryną w kolorze ciemnego, czekoladowego brązu z głębokim wiśniowym połyskiem. Zapytacie co ma zmiana koloru włosów do brązera? W moim przypadku dużo, ponieważ po latach używania wersji przeznaczonych dla blondynek tym razem sięgnęłam po wersję dla brunetek. I wygląda na to, że było to słuszne posunięcie :)

Do mojej kosmetyczki trafił puder brązujący Essence Sun Club Shimmer Bronzing Powder (brunettes - dark skin) w kol. nr 20 suntanned. Zanim przejdę do koloru, kilka słów o opakowaniu, tłoczeniu, no wiecie, wszystkim tym co cieszy oko przy zakupie :)

Puder zamknięto w okrągłym, przezroczystym pudełeczku wykonanym z całkiem solidnego plastiku. Na wieczku srebrną czcionką uwieczniono nazwę produktu, do jakiego typu urody (?) jest przeznaczony oraz jego gramaturę (9g). Czuję, że napisy będą miały tendencję do złażenia, ale póki co moje nie doznały żadnego uszczerbku i dzielnie trzymają się na miejscu :) Z tyłu opakowania na różowej naklejce umieszczono nr oraz nazwę odcienia, krótki opis i skład. Wieczko zamyka się na porządne kliknięcie dlatego mamy pewność, że opakowanie przypadkowo się nie otworzy, mało tego, czasem z nim walczę, żeby je w ogóle otworzyć.



Sam puder został wytłoczony we wzór przypominający fale na pisku oraz postać dziewczyny z rozwianym lekko włosem, ubraną w krótką sukienkę. Nawet przyjemnie to wygląda. Wiecie co jest fajnego w tym pudrze? Zapach! Pachnie tak pięknie, słodko, kokosowo, bardzo przyjemnie, ale zdaję sobie sprawę z tego, że kogoś zapach ten może drażnić, na szczęście po nałożeniu na twarz jest zupełnie niewyczuwalny.


I teraz to co najważniejsze, czyli kwestie użytkowe. Myli się ten, kto myśli, że pudrem Essence wyczaruje hebanową opaleniznę na licu, lub chociaż przyzwoicie wykonturuje twarz. Nic  z tych rzeczy. Owszem, kolor jest ciepły, ma w sobie dużo złotych drobinek (nie widać ich na buzi) i faktycznie jest ciemniejszy niż te, które dotychczas używałam, ale na policzku zostawia raczej mgiełkę koloru niż konkretny brąz. Jednak po raz pierwszy w życiu widzę ten brąz na twarzy. Puder ładnie ociepla moją cerę, daje efekt bardzo subtelnej, zdrowej opalenizny, takiej od pierwszych promieni wiosennego słońca - nakładam go na policzki, środek nosa i brodę, a dla świetlistego efektu kości policzkowe muskam dodatkowo rozświetlaczem Catrice z kolekcji SpectaculaART. /Niestety brązer na moim policzku okazał się zupełnie niefotogeniczny i za nic w świecie nie chciał się ujawnić na zdjęciach :(/



Wg mnie brązer Essence idealnie sprawdzi się u dziewczyn z jasną karnacją, dla tych z ciemną może być za jasny.

Puder jest twardy, żeby nabrać go na pędzel trzeba się trochę namachać, ale za to nie pyli. Największe zaskoczenie? Trwałość, trzyma się naprawdę długo, maluję się około godziny 6 rano a o 18, kiedy wracam do domu wciąż trzyma się na policzkach, nie ciemnieje, nie robi plam, nie wysusza skóry i jak na razie nie miałam po nim żadnych przykrych niespodzianek.

Podsumowując, czy jest to dobry produkt? W mojej ocenie tak, chociaż nie jest wolny od wad, na pewno warto go wypróbować, jednak jeśli ktoś od brązera oczekuje więcej niż tylko ocieplenia cery, może się rozczarować.

A Wy macie swoje ulubione brązery? Chętnie poczytam o Waszych ulubieńcach :)

E.

14 komentarzy:

  1. Akurat też szukam dobrego bronzera :) Też używałam kilku, miałam swojego ulubieńca w kulkach (zapomniałam z jakiej firmy :((( ), ale miał rozświetlające drobinki, które mi nie odpowiadały. Piszesz, że w przypadku tego bronzera drobinki są niewidoczne, więc możliwe że się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja od niedawna zaczęłam rozglądać się za ciekawym bronzerem. Trafiłam na jeden z Bourjois. Nie był tani, ale efekt daje przyzwoity. Nie zależy mi na jakimś szczególnie mocnym konturowaniu twarzy. Nakładam go w szczególności na kości policzkowe. Dla mojej jasnej wpadającej w żółć cery, to bardzo fajny produkt mimo iż ma drobinki. Nie widać ich jednak po nałożeniu na lico.

    Bronzer z Essence też mógłby być ciekawym rozwiązaniem. Jak na razie ten z Bourjois jest moim pierwszym i podejrzewam, że starczy mi na baaaardzo długo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jakiś czas temu pisałam o moim brązoro-różu z Sephory i póki co jestem mu wierna:)

    OdpowiedzUsuń
  4. piękna faktura, ale obawiam się jednak tych drobinek...

    OdpowiedzUsuń
  5. kolor by mi przypasował do mojej jasnej karnacji :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Preferuje róże, ale ten brązer jest bardzo ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham bronzery więc myślę, że i tego u mnie nie zabraknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś dla bladziochów, czyli dla mnie. Idę wymacać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie miałam brązujących pudrów :P.

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja właśnie zamówiłam sobie perełki brązujące z Avonu jestem strasznie ciekawa jak się spiszą :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Również szukam jakiegoś fajnego brnozera. Na tego raczej się nie zdecyduję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio go macałam - bardziej z ciekawości bo mam kilka bronzerów i chciałabym je zużyć w końcu :D moimi ulubieńcami są dwaj z p2, ale niedługo będę robiła notkę o bronzerach. Jeszcze jednym z najlepszych jest bronzer z the body shop z taką miodkową teksturą :D w wolnej chwili zapraszam do mnie na wiosenne rozdanie :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za Wasze komentarze, każdy czytam, z każdego się cieszę i każdy kolejny to dla mnie motywacja do dalszego blogowania :)